Dzialania dzisiejszego dnia, zaliczam do totalnej "degrengolady". Melanz nudy, komercji, pytan bez odpowiedzi, snucia sie troche bez celu po nowym i starym miescie Lijiang, pozbawil mnie ostatecznie energii i zapalu do czegokolwiek. To syndrom zastania gdzie najpierw pojawia jest irytacja, pozniej kreatywne wkurzenie ktore przeczekane konczy sie wypaleniem...osiagam to ostatnie (cale szczescie jutro ruszamy w gory, do Tiger Leaping Gorge, wiec jest szansa, ze sytuacja sie odmieni).
Rano wsiedlismy w taksowke i ruszylismy do oddalonego o kilka kilkometrow Lijiang, by zdobyc troche informacji o mozliwosci dostania sie do Tybetu i ogladnac miasto. Miejsce jest niespecjalne. Stare Miasto zostalo odbudowane w latach 90tych, po zniszczeniach spowodowanych trzesieniem ziemi, wiec stare nie jest... co zreszta wyraznie widac. Wiarygodnej informacji, nie udalo nam sie pozyskac bo ciezko bylo sie dogadac z kimkolwiek - staly problem.
W zasadzie nie ma co opisywac. Masto bezbarwne - jesli ktos nie musi niech sie tu nie zapuszcza.
Wieczorem bukujemy bilety na 22/05/09 na autobus do Chengdu.