Wysypiamy sie. Sniadanie jemy na parterze, w przestronnym wnetrzu hostelowej swietlicy. Poranek spedzam na pakowaniu i rozstawaniu sie z niepotrzebnymi juz ciuchami. Do kosza ida moje ulubione, styrane na niejednym wypadzie czarne trampki. Pozegnalna, zasluzona dokumentacyjna fota i laduja w koszu.
Ostatnie godziny do wieczornego pociagu, spedzamy na wydawaniu, znalezionych jeszcze w kieszeniach resztek chinskich monet. Kupujemy prowiant do pociagu, symboliczne, korzenne wodki za 8 RMB i pedzimy na stacje kolejowa. Jestesmy odrobine wczesniej, pomimo ze mamy pewne miejscowki na hard sleeper'y. Odprawa odbywa sie juz w Shanghaju, jeszcze przed wejsciem do pociagu. To ostatnie chwile w Chinach - dziwne uczucie. Pociag T99, okazuje sie bardzo przyzwoity. Co prawda niewiele jest miejsca na bagaze, bo brakuje polek nad korytarzem, jest za to wneka wewnatrz kazdego przedzialu,ktora pomiesci 2-3 wypakowane plecaki. Tradycyjna chinska muzyka, rozprzestrzenia sie po wszystkich zakamarkach wagonu. Nowa sprawa, jest tajemniczy pstryczek w korytarzu, ktorym mozna odlaczyc muzyke w jednej sekcji. To juz cos! Pociag rusza. Konduktorka zbiera bilety, na ktorych jako miasto docelowe wypisany jest Jiulong a nie Hong Kong. Jak sie okazuje to chinski odpowiednik Kowloon'u - dzielnicy Hong Kongu, na ktorym znajduje sie docelowa stacja pociagu. Przygladam sie przez szyby, ostatnim chinskim krajobrazom.
Jutro rano, bedziemy juz w HK.
Koszty:
prowiant - 34 RMB
mineralna - 3.5 RMB
bilet do HK - 274 RMB
metro - 14 RMB
obiad - 13 RMB