Godzina 3:30 pobodka po srednio przespanych kilku godzinach. Czas sie zbierac. Zaspana ubieram na siebie przygotowane ciuszki, wcinam przyrzadzone przez Krzyska kanapki z dzemem (dzieki:)). O 4:00 plecak laduje w bagazniku, kawa w reku i ruszamy na lotnisko moim ulubionym samochodem (tak, tak...przyzwyczailam sie :)). Na lotnisku spotykamy Dominika i Gawlem. Zerkamy na plecaki - dadza nam jeszcze w kosc... Odprawiamy sie w automatach BMI, ostatnie pozezegnania i znikamy za bramkami. Pierwszy lot Dublin-London dluzy sie niemilosiernie, a to zaledwie godzina lotu. Przed nami kolejne 12 - London-HongKong. Przed oprawa spotykamy sie z Markiem, ktory dolacza z Polski. Majac chwile czasu na przesiadke, uzupelniamy sprzet foto. (udalo sie) i leczniczych trunkow ;). Idziemy tez zjesc cos cieplego, pomimo ze niema jeszcze nawet poludnia.
Samolot Quantasa, ktorym lecimy jawi sie jak potworniascie olbrzymi dwupietrowiec. Po przesiadce z czestych lotow Ryanairem wydaje sie luksusem. Sa odchylane oparcia, podusia, kocyk, TV, filmy, CD labrary, sluchawki, szczoteczka do zebow a nawet skarpety. Pierwsza polowa lotu mija bardzo szybko. Troszcza sie o nas bardzo dobrze - obiad, kawa, wino, lody, woreczek z przekaskami, cieple sniadanie - wypas! Ogladam film na wmontowanym w oparcie ekranie, slucham muzyki, jeszcze 2 godziny.
W Hong Kongu londujemy szybciej niz myslalam. Jest mgla, parno. Ubrania szybko kleja sie do ciala, pomimo ze jest tylko 21stopni. Przeladowuje plecak podreczny do glownego...uginam sie i marze o pozbyciu sie polowy z jego zawartosci [wrrr...]. Kupujemy 3-dniowy bilet na metro. Odnajdujemy nasz hostel... zmeczeni. Czas na prysznic i troche snu.
Wydatki:
- bilet 3dniowy na metro 220 HKS (kaucja zwrotna 50 HKS)
- hostel 2dni 220 HKS
- zupa 21 HKS