Gawel kupil wczoraj maly komputerek, ktory po przyjsciu do hostelu odmowil posluszenstwa i przestal dzialac. Prawdopodobnie cos z systemem sie wykrzaczylo. Dzisiaj odwiedzamy sprzedawce, starajac sie ustalic i rozwiazac problem. Zostawiamy maszynke w sklepie, bierzemy kwit i umawiamy sie o odbior sprzetu o 18:00. O ustalonej godzinie Gawel ma nowa, sprawna zabaweczke. Bedzie na czym pisac bloga ;). W miedzyczasie robimy sobie spacer po targach roznego sortu: rybek akwariowych, ciuszkow, cwierkajacego ptactwa, kwiatow. Staram sie podchwycic w obiektywie ludzi, barwne kadry... Nie jest to latwe, nie zawsze jet to mile widziane i najczesciej sie srednio udaje :D. Zagladamy tez do kolejnej swiatyni "Tin Han Temple", mniej klimatycznej i mniej ciekawej niz wczoraj. Tu dopiero dostrzegam, ze spirale podwieszone pod sufitem, ktore wczoraj wzielam za wiklinowe kosze, sa tak na prawde kadzidlami, z ktorych leniwie saczy sie duszacy dym.
Odwiedzamy tez starannie przyszczyzony "Man Lian Garden", ze zlota pagoda, jeziorkami, swiatyniami, pawilonami... Niestety pod sam wieczor ominelismy (spozniajac sie 20min) jedna z bardziej charakterystycznych atrakcji - pokaz swiatel na Hong Kong Island...
Jutro ruszamy na polnoc - kierunek Guangzho.
Wydatki:
- hostel 1 noc 110 HKS
- sniadanie (drozdzowa bula) 5 HKS
- przekaski 10.3 HKS (w tym woda jakies 5 HKS)