Lezymy w zapyzialym (sypialnym) nocnym autobusie do Lijiang, gotowi do odjazdu gdy do auta wpada policja. Siegam po paszporty, ale okauje sie, ze legitymuja tylko miejscowych. Mamy ok godzinne opoznienie. To dobrze bo na miejscu nie wyladujemy zbyt wczesnym rankiem.
W nocy stoimy w gigantycnym korku. W takim tempie nie bedziemy nawet na 7 rano.
Budze sie przed 6-ta. Gory wokol nas, male wioski i pola uprawne. Zmienil sie krajobraz, zmienila sie roslinnosc i architektura. Przewazaja drzewa iglaste, choc nie jest to regula. Gospodarstwa wiejskie, zamkniete murem z tradycyjna bardzo bogata brama z zadaszeniem dwuspadowym, lekko zadartym do gory. Podobnie zwieczone sa pokryte dachowka, dachy domow, lekko wygiete ku gorze z lewej i prawej strony. Budulcem jest cegla. Czasami parter jest tynkowany, czasami nie. Wysoki parter, okna prawdopodobnie zwrcone do wewnatrz, na dziedziniec. Pietro z oknami. Czesto na pierwszym pietrze, na elewacje wydobyte sa belki jak w "scianach pruskich". Pola pomiedzy belkami murowane lub tynkowane.
W miastach, zabudowa wyzsza i dosc brzydka ale i tak widac wiecej niz minimum, poswieconej na projektowanie uwagi. Proste bryly, lagodzone sa na lokalny sposob bogata (plaska) ornamentyka, "przyklejanymi" daszkami itp.
Koszty:
0,5 RMB - za kibelek (ten temat prawdopodobnie doczeka sie osbnego wpisu, bo toalety jakie spotyka sie w Chinach, sa niczym moje najgorsze koszmary senne :P...)