Autobusem w 30 min docieramy do Emei. Tu mamy zarezerwowany hostel i stad ruszamy z rana na swieta dla taoistow Gore Emei (3,099m). Tymczasem zrzucamy w pokoju plecaki i spacerujemy po okolicy. Wszyscy sa juz troche glodni. Na jednej z ulic, wszyscy staraja sie nas wciagnac do swoich restauracji. Pokazuja menu, zachecaja, cos pokrzykuja gestykulujac. Ceny dosc wysokie i zbytnie natrectwo dzialaja zniechecajaco. Wybieramy najbardziej zapyziala knajpke na calej ulicy, prowadzona przez mlode malzenstwo. Wlasciciele sa tak zaskoczeni i szczesliwi, ze zapraszaja nas do kuchni, pokazujac warzywa i produkty z ktorych moga przygotowac nam posilek. Sama kuchnia nie przeszla by zadnych, nawet mocno zanizonych norm sanitarnych, ale tak nam sie podoba cale zdarzenie, ze decydujemy sie na mieso w sosie slodko kwasnym (pochodzenie miesa nieznane ;)), zielony ogorek i kapuche. Na stol wjezdzaja trzy, bardzo smaczne posilki, z czego ogorek tez okazuje sie z miesem. Wszystko popijamy lurowata herbata z blaszanych mocno niedomytych i pogietych blaszakow.
Koszty:
8 RMB - autobus do Emei
25 RMB - nocleg
10 RMB - kolacja