Geoblog.pl    szpiinka    Podróże    Chiny    Wracamy do Kashi
Zwiń mapę
2009
25
cze

Wracamy do Kashi

 
Chiny
Chiny, Kashi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 23118 km
 
Do poludnia chodzimy po Yarkandzie, glownie w poszukiwaniu znachorow dla Marka. Trzeba go naprawic ;). Mamy ogolne informacja od Abdula, o tym gdzie mozna znalezc tych specow od medycyny alternatywnej. Wyobrazamy sobie jak moga wygladac. Leciwi medrcy z broda? Magicy? Szarlatani? Ponoc porada dotyczaca kondycji ciala I duszy jest bezplatna. Po podstawowej ocenie sytuacji, kazdy znachor przygotowuje miksture do stosowania przez zalecony okres czasu - tyle sie dowiedzielismy, a teraz prowadzi nas ciekawosc, ktora ostatecznie nie zostaje zaspokojona. Rzeczywistosc nieco rozczarowuje. W przecietnie wygladajacych wnetrzach kramikow, za porosnietymi kurzem ladami, zasiadaja mlode chlopaczki, ktorym Marek nie chce powierzyc tajemnicy swojego zdrowia. Zastawione specyfikami puleczki, mieszcza najrozniejsze preparaty z miodu i rozmaitego zielska. Nie ma wezy, skorpionow, skorek zabich i ptasich dziobow. Moze to nie to? Idziemy dalej, skrecajac w pierwsza bardziej ruchliwa uliczke. W parterach zabudowan, pracuja rzemieslnicy - stolarze, slusarze, kowal... Kawalek dalej, jakas kobieta targuje sie o zwitki welny, ktos inny kupuje owoce. Wrzawa i zgielk, masa ludzi, oslich zaprzegow, najrozniejszych pojazdow. W eterze rozbrzmiewa wszechobecny klakson - "cos sie wokol dzieje" - az milo popatrzec, przyjzec sie jakze odmiennemu od naszego zycia, zyciu miejscowych.
Przedluzajac spacer, zmierzamy w kierunku dworca autobusowego. Dzis wracamy do Kashi. Rozklekotanym autobusem, w ktorym niektore siedzenia bardziej przypominaja miejsca lezace (samoistnie odchylaja sie do kata ok. 120 stopni), pedzimy przez pustynie Taklamakan. W ktorejs z wiosek, dosiada sie obok mloda dziewczyna, ubrana na czarno, w chuscie na glowie i zabarwionych na czerwono koncowkach palcow – prawdopodobnie chenna. Widze, ze kontem oka, co chwila na mnie zerka jakby chciala zagadac. I faktycznie, wyciaga z torebki zawiniatko z orzeszkami ziemnymi by mnie poczestowac, mowiac cos w swoim jezyku. Chrupie sobie smakowite orzechy i w momencie w ktorym zaczynam roztaczac wizje o otwartosci i bezinteresownosci mojej sasiadki, ta wyciaga z torebki kolejne zawiniatko - tym razem kosmetyk znanej "firmy" - Amway (!). I to byloby na tyle z tej szumnej bezinteresownosci ;)...
W Kashi, od razu kierujemy nasze kroki do Abdul's Travel. Jutro lub pojutrze, zdecydowalismy sie podjechac do wawozu, w ktorym znajduje sie dosc ciekawa formacja skalna. Olbrzymi, naturalnie uksztaltowany kamienny luk. Tym razem oferta nas nie zachwyca i niestety nie idzie zbyt wiele ustargowac ceny. Konczymy na 160 RMB od osoby, za poldniowa wycieczke. Zalatwione. Placimy z gory 400 klajow, reszte jutro. Siedzimy jeszcze z 20 minut, dyskutujac o Ujgurach, ich problemach z torzsamoscia i przynaleznoscia narodowa... Abdul opowiada nam o problemach jakie ujgurowie mieli kilkadziesiat lat temu z rosjanami a w blizszych nam czasach z chinczykami. I tym razem rozmowa rozwija sie bardzo interesujaco...


Koszty:

2 RMB - placek chlebowy
4 RMB - melon
3 RMB - woda
38 RMB - bilet do Kashi
100 RMB - wycieczka na luk
30 RMB - nocleg
14 RMB - obiad
1 RMB - wc

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 85 wpisów85 82 komentarze82 842 zdjęcia842 4 pliki multimedialne4
 
Moje podróże
06.02.2010 - 09.02.2010
 
 
10.03.2009 - 14.08.2009