Autobusem 603 jedziemy na dworzec kolejowy i tam przesiadamy sie w autobus miejski 306, ktory podwozi nas bezposrednio pod Terakotowa Armie. Podroz trwa ok. godziny. Na miejscu w czterech pawilonach, chroniacych odkrywki archeologiczne mozna ogladac ceramiczny majstersztyk. Armia miala za zadanie chronic grobowiec - Qin Shi Huangdi - despotycznego wladcy sprzed 2200 laty. W najwiekszym pawilonie, znajduje sie glowny zbior ok 6 tys. figur wielkosci czlowieka (1:1). Kazda z nich, ma odmiene rysy twarzy i gabaryty. Nie ma dwoch identycznych. Kawaleria i zolnierze stoja w rownych szeregach. Ogladamy je z gory. Wszystkie w naturalnym kolorze gliny, pierwotnie pokryte byly barwna polichromia. W najmniejszym pawilonie, znajdujemy figory strazy przedniej. Natomiast w srednim, pozostajacym wciaz nie odkopanym - przypuszczalnie jest kwarera glowna z figurami oficerow i kawaleria.
Wracamy do miasta.
Wieczorem wybieramy sie z Markiem i Dominika na pokaz fontann. Na olbrzymim placu przed stara pagoda w akompaniamencie muzyki rozgrywa sie show z udzialem swiatla i wody oraz na oko, ok 2 tys. tlumu... Wrazenie dosc sympatyczne choc nie powalajace. Bardziej powalajace okazuja sie skutki proby wsiadania do autobusu po przedstawieniu - zostaje okradziona. Klasyczny przypadek - ciemno, napierajacy tlum, moja torba wcisnieta gdzies w przestrzen podramienia i zeber. Orientuje sie dopiero w srodku, gdy jeden z europejczykow stojacych obok, zwroca sie do nas z informacja, ze wlasnie skradziono mu aparat fotograficzny. Machinalnie siegam do mojej torby - pusta (!). Cala akcja trwala sekundy a zlodzieje nie byli nowicjuszami. Kolejne godziny spedzamy na komisariacie policji, czekajac na kogos z kim mozna dogadac sie po angielsku. Wreszcie pojawiaja sie wyzsi ranga policjani. Ci zabieraja nas radiowozem na komende gdzie w obstawie kilku sluzbistow spisujemy zeznania i raport. Jak dla mnie bolesny szok... szybko chyba nie ochlone. Tymsamym Xi'an, zapamietam jako "miasto zlodziei". W trakcie naszego 3 dniowego pobytu, slyszalam o 2 innych tego typu przypadkach, a o wlamaniach do mieszkan "bialych", wspominala nam zaznajomiona irlandzka para nauczycieli...